wczoraj byliśmy na zakupach tesco'wych i weszłam w dział z zabawkami bo idziemy w odwiedziny do kolejnego maluszka i wiadomo coś należy dla Niego mieć. myślałam nad jakąś zabawką, ale te fisher price zbyt drogie, a te tanie to made in china i nie wiadomo z czego zrobione i właśnie. zawsze mówiłam, że mój syn będzie miał super zabawki (jak nie znałam cen) w sklepach ceny zwalają z nóg zasięgnęłam do allegro no fakt używane fisher'y, większość anglojęzyczne (nie ma znaczenia dla nas) ale licytacje i można było wyhaczyć np. garnuszek na klocuszki, słonika z klockami, małego dinozaura, krówka 'bawikrówka', lokomotywa i już zapomniałam bo nie mam ich teraz w zasięgu wzroku ale trochę ich ma za naprawdę małe pieniądze, a w ogóle nie widać żeby były używane - no i te zabawki widać, że są solidne, bo Młody czymś żuci czy sprawdza grawitację z fotela i nic, ku mojemu zaskoczeniu na metkach np szczeniaczka czy piłki widnieje made in china, no to czym one różnią się od tych tańszych, które też są fajne bo mam ochotę kupić Małemu bębenek i inne grające. no te tańsze nie wiadomo z czego to zrobione no z plastiku np ale co w tym plastiku nie wiadomo co, a wiadomo dziecko poznaje świat ustami i dosłownie wszystko w pierwszej kolejności ląduje do buźki. eh no mam dylemat.
zabawki w ogóle są boskie. kolorowe i uśmiechnięte.przyciągają. sama siadam z Mattem i się bawimy. rodzina go też rozpieszcza tymi oryginalnymi np z wadera. kurcze lece bo się obudził z drzemki i płacze.
bye
Strony
▼
środa, 29 lutego 2012
poniedziałek, 27 lutego 2012
dokarmiamy ptaszki
jak widnieje w tytule to dokarmiamy ptaszki. któregoś dnia nasz miejscowy leśniczy przyniósł kulę, taką zbitkę ziaren woreczku i powiesiliśmy ją na drzewie vis a vis okna tak żeby Mateusz miał frajdę. przez parę dni nic, zero ptaszków, teraz jest ich dużo i rzeczywiście młody ma radochę, oto one:
czasami na siebie skrzeczą, bo wiadomo każdy z nich chciałby wszystko dla siebie, i:
w następną zimę zbudujemy karmnik. tak poza tym to u nas czuć przedwiośniem :) słońce świeci, niebo błękitne i czyste ach, aż humor lepszy.
ps. Mateusz od 2 nocy budzi się tylko raz, napije wody i śpi dalej. od dwóch nocy nie jadł mleka nocnego. no i dziś spał do 7:22 ;D wow, ale odpukuje puk puk w niemalowane i w ogóle tfu tfu, mam nadzieję, że to nie jest tymczasowe, a że mój chłopczyk zacznie w końcu spać.
czasami na siebie skrzeczą, bo wiadomo każdy z nich chciałby wszystko dla siebie, i:
w następną zimę zbudujemy karmnik. tak poza tym to u nas czuć przedwiośniem :) słońce świeci, niebo błękitne i czyste ach, aż humor lepszy.
ps. Mateusz od 2 nocy budzi się tylko raz, napije wody i śpi dalej. od dwóch nocy nie jadł mleka nocnego. no i dziś spał do 7:22 ;D wow, ale odpukuje puk puk w niemalowane i w ogóle tfu tfu, mam nadzieję, że to nie jest tymczasowe, a że mój chłopczyk zacznie w końcu spać.
sobota, 25 lutego 2012
przyjaciółka
była w podstawówce, gimnazjum i liceum. każde wakacje planowałyśmy razem. wypady do parku czy kina po lekcjach. bardzo dużo czasu spędzonego razem. mogłyśmy pogadać o wszystkim. nazywałam ją przyjaciółką, do czasu kiedy w liceum to ja zostałam doceniona przez wychowawcę, dostałam książkę, której się nie spodziewałam, za moje wyniki w nauce i sportowe angażowanie w życie szkoły (piłka ręczna), a z jej ust padło 'nie należy ci się' , 'dlaczego mi nie dał'; wcale nie jestem przewrażliwiona, w jej ustach, ustach (jak mi się wydawało) przyjaciółki brzmiało tak gorzko, z nutą zazdrości. myślałam, że w przyjaźni się nie zazdrości, tylko cieszy z sukcesów drugiej osoby i wspiera, zawiodłam się. nie rozmawiałyśmy rok. później usłyszałam, że to nie tak miało brzmieć. nasze drogi poszły w inną stronę, ja zaczęłam studia w innym mieście niż ona. i choć usłyszałam przepraszam to gdzieś tam żal pozostał. rozmawiamy ze sobą telefonicznie, czy wymieniamy smsy pamiętając o swoich np urodzinach. była u nas na weselu, Młodego jeszcze nie widziała bo wybiera się do nas od pół roku. nie mówimy o sobie przyjaciółki. koleżanki to odpowiednie słowo.
środa, 22 lutego 2012
ot, życie
dzisiaj byliśmy w odwiedzinach u Olka (pamiętacie, kuzyn Matiego, co przeszedł operację serduszka) ma już 4 miesiące, jest silny i wesolutki i taaaki grzeczny i kochany :)) taki cud i miód. rośnie zdrowo, rozwija się, ma się dobrze. wiemy o tym już jakiś czas. mianowicie, odkąd młodzi rodzice z Olinkiem wrócili do domu zaczęło się, tata Olka nie dał rady. zostawił ich. w pewien grudniowy dzień. szukał pretekstu, zaczepki, wszystko mu przeszkadzało - syn też, że popłakuje, że należy go ponosić, a on by chciał zagrać w play'a, a nie ma jak. jednak nigdy między nimi nie było za wesoło, no chyba jak w większości małżeństw były kłótnie, ale byli ze sobą 10 lat. wiadomo też, że wina nigdy nie leży po jednej stronie, bo każdy ma coś za uszami, ale widać było że się cieszy ciążą żony, tym, że będzie to syn, no i imię to on wybrał. bardzo szkoda mi kuzynki, została sama (oczywiście ma wsparcie w rodzinie), nie można cofnąć czasu, nie można kogoś przestać kochać przez parę dni czy tygodni, potrzeba czasu. rozwód już w poniedziałek.
sobota, 18 lutego 2012
coś dla mamy
wstyd się przyznać, ale odkąd mamy syna, ja nie mam czasu dla siebie, może nie czasu ale też w większości przypadków brak mi chęci na to żeby wyglądać, wolę włożyć legginsy czy dresy, t-shirt czy bluzę, związać włosy w kucyk i jest mi najwygodniej, nie pamiętam kiedy ostatni raz zrobiłam sobie makijaż, bo po co w domu? szkoda kosmetyków. na jakieś okazje makijaż i odpowiedni ubiór ok. co tu dużo mówić zaniedbałam się. nawet kilogramy są in plus. jak karmiłam to bardzo uważałam co jem, a teraz gdy nie karmię to pozwalam sobie na za dużo. i tak oto dziś poszłam do kosmetyczki! pozwoliłam sobie na peeling kawitacyjny, mikrodermabrazje, maseczkę z alg, a w gratisie dostałam masaż dłoni - bo lewy nadgarstek daję mi się we znaki, i masaż twarzy, była mega relaksacja, odpoczęłam, nie myślałam przez 2 godziny o niczym. no i dowiedziałam się przy okazji, że moja cera i skóra są w nienajlepszej kondycji. ale wiem, że tego trzeba mi było. czuję się świetnie. polecam każdemu.
czwartek, 16 lutego 2012
poszedł Mati do fryzjera
już na porodówce położna zachwycała się "jejuuuu jakie on ma włoski, jakie długie, jakie czarne...", co dzień po kąpieli szpitalne Matt czesany był w irokeza :) każdy zwracał uwagę na jego włosy, a wyglądał tak:
jak widać, czarne długie, uczesane :)
oczywiście włosy zaczęły rosnąć wraz z synem i zaczęły jaśnieć, i tak mój syn stał się prawie że blondynem...dziwne! w ogóle włoski mu się nie powycierały, rosły i Mati miał śmieszną grzywkę, która na oczy mu zlatywała, trzeba było czesać na boczek, ciężko się myło i suszyło - a Mateuszek nie jest wielbicielem mycia włosów, kąpiel ok ale jak już czuje jak mu zamaczam głowę to ratuj się Boże i nic nie pomoże. no i tak rozmiawialiśmy z mężem, że może by go obciąć no ale na rozmowach się skończyło, bo stwierdziłam jak skończy rok, a więc Mati z grzywą:
i wtedy mąż wziął sprawy w swoje ręce i sam zabawił się we fryzjera! haha! ponoć jak był młody (jak to brzmi jakby teraz był stary) to pół osiedla przychodziło się strzyc do mojego męża, zakład miał w piwnicy, a zapłata to było piwko, a zainwestował w maszynkę! eh
i ostatniej soboty spałam sobie smacznie, mąż rano zaopiekował się Mateuszkiem i długo się nie zastanawiając zmienił mu fryzurę, rachu ciachu i po strachu jak to powiedział. Mateuszek przy zabawie nawet nie zauważył, że ojciec mu mąci we włosach. i Nasz synek wygląda tak:
może arcydzieło to nie jest, ale na pewno jest o wiele wygodniej i dla nas i dla Matiego!
jak widać, czarne długie, uczesane :)
oczywiście włosy zaczęły rosnąć wraz z synem i zaczęły jaśnieć, i tak mój syn stał się prawie że blondynem...dziwne! w ogóle włoski mu się nie powycierały, rosły i Mati miał śmieszną grzywkę, która na oczy mu zlatywała, trzeba było czesać na boczek, ciężko się myło i suszyło - a Mateuszek nie jest wielbicielem mycia włosów, kąpiel ok ale jak już czuje jak mu zamaczam głowę to ratuj się Boże i nic nie pomoże. no i tak rozmiawialiśmy z mężem, że może by go obciąć no ale na rozmowach się skończyło, bo stwierdziłam jak skończy rok, a więc Mati z grzywą:
i wtedy mąż wziął sprawy w swoje ręce i sam zabawił się we fryzjera! haha! ponoć jak był młody (jak to brzmi jakby teraz był stary) to pół osiedla przychodziło się strzyc do mojego męża, zakład miał w piwnicy, a zapłata to było piwko, a zainwestował w maszynkę! eh
i ostatniej soboty spałam sobie smacznie, mąż rano zaopiekował się Mateuszkiem i długo się nie zastanawiając zmienił mu fryzurę, rachu ciachu i po strachu jak to powiedział. Mateuszek przy zabawie nawet nie zauważył, że ojciec mu mąci we włosach. i Nasz synek wygląda tak:
może arcydzieło to nie jest, ale na pewno jest o wiele wygodniej i dla nas i dla Matiego!
wtorek, 14 lutego 2012
walentynek
nie umie gotować (chybaże wodę na herbatę, czy jajka), za to nie trzeba mu mówić żeby posprzątał, nie pierze, ale za to wie gdzie znajduje się pralka i jak sam nie zaniesie to i samo też się nie zaniesie, nie prasuje, ma swoje hobby - piłka nożna jak i na żywo i w tv nieważne, że powtórka, ma dużo cierpliwości i miłości w sobie, wielkie serce do dzieci i ciepło, ma fantastyczne pomysły, umie rozśmieszyć do łez, tak samo jak i czasem wkurzuć, raczej domator, nawet jak trzeba być poważnym to on nie umie, jest sobą, bierze życie takim jakie jest, stara się nie przejmować niepowodzeniami (niezaliczona sesja np), stawia życiowe cele do którym dążymy razem, ma wady jak każdy, ale więcej zalet. tak to mój mąż. przyjaciel. dobry duch. wspaniały tata dla naszego syna. kochany i kochający. Kocham Go nad życie. jest spełnieniem moich marzeń, moim ideałem. moją podporą.
dziś walentynki. dla nas nie święto. bo miłość okazywać należy sobie co dzień, przez gesty czy słowa. jednak jest to wspaniały pretekst do tego aby pójść do kina czy dostać czekoladki czy kwiatka. my walentynki mieliśmy w niedzielę, były grycanowe lody, kino i obiad w ulubionej restauracji.
kochajmy się, szanujmy i doceńmy to co mamy.
niedziela, 12 lutego 2012
Whitney
dziś gdy na pasku tvn24 zobaczyłam wiadomość że Whitney Houston nie żyje, zrobiło mi się szczerze smutno. bardzo ale to bardzo lubię piosenki tej wielkiej piosenkarki - aktorki, oczywiście piękny Bodyguard, film który mogę oglądać i mi się nie znudzi. tak samo jak Jej muzyka. na zawsze zostanie.
smutna wiadomość, ale wielkie hity zostają: I will always love you, I have nothing, I wanna dance with somebody, I'am every women - to tylko kilka moich ulubionych.
[*]
smutna wiadomość, ale wielkie hity zostają: I will always love you, I have nothing, I wanna dance with somebody, I'am every women - to tylko kilka moich ulubionych.
[*]
piątek, 10 lutego 2012
marzenia się spełniają
w tym roku postawiliśmy sobie cel: mieszkanie, własne mieszkanko. bo na razie mieszkamy z rodzicami moimi - źle nie jest, wiadomo, ale nadchodzi czas kiedy to trzeba iść na swoje. i tak oto dziś (muszę wpisać tą datę w najważniejsze w naszym życiu) kupiliśmy mieszkanie! 77,50m2, 3 pokoje, łazienka, ubikacja, ładny przedpokój, kuchnia z salonem :)))) ach marzenie! mieszkanie na razie w stanie deweloperskim, do wykończenia dla nas, zrobimy jak mi się marzy :)))) co roku stawialiśmy sobie jakieś cele, a to ślub a to praca mgr, a to Mateuszek był planowany, i to mieszkanie. od gminy kupiliśmy naprawdę na fajnych warunkach.
moje szczęście nie ma granic :))))
hip, hip hurrrrrrrrrrrrrraaaaaaaaaaaaaaaaaaaa:))))
moje szczęście nie ma granic :))))
hip, hip hurrrrrrrrrrrrrraaaaaaaaaaaaaaaaaaaa:))))
środa, 8 lutego 2012
co u nas
widzę, że ciekawi Was jak tam po remoncie.
chyba spodziewałam się cudów. niestety. może pierwszej nocy było nawet dobrze, bo jak wstałam to czułam się dobrze. ale wszystko wróciło do normy. na domiar złego malutki od wczoraj gorączkuje i zastanawiam się dlaczego? chory nie jest, bo nie ma kataru ani kaszlu, je normalnie, tylko ta gorączka, podejrzewam że to zęby, bo co może być innego? kabel od laptopa znowu padł już 3 ;/ także korzystam ukradkiem z kompa siostry.
no jeśli chodzi o te feng shui to myślę że to chyba tak z dnia na dzień nie działa, trzeba poczekać i już.
chyba spodziewałam się cudów. niestety. może pierwszej nocy było nawet dobrze, bo jak wstałam to czułam się dobrze. ale wszystko wróciło do normy. na domiar złego malutki od wczoraj gorączkuje i zastanawiam się dlaczego? chory nie jest, bo nie ma kataru ani kaszlu, je normalnie, tylko ta gorączka, podejrzewam że to zęby, bo co może być innego? kabel od laptopa znowu padł już 3 ;/ także korzystam ukradkiem z kompa siostry.
no jeśli chodzi o te feng shui to myślę że to chyba tak z dnia na dzień nie działa, trzeba poczekać i już.
piątek, 3 lutego 2012
feng shui
kiedyś o tym pisałam. o problemach nocnych naszego syna. problemach ze snem. a raczej jego brakiem. po kolei eliminowałam wszystkiego ewentualności przez które mógłby nie spać np. więcej i gęściej kaszki, czopki uspokajające, woda w nocy, karmienie nocne, bujanie, spanie z nami w łóżku. w nocy od początku śpimy tylko do 4 godzin, za to w dzień się zmieniamy i dosypiamy, chyba że nie da rady. nie martwiłoby mnie to gdyby takie nocne zdarzały się raz na jakiś czas, ale nie codziennie od miesięcy. człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić mimo, że wiem jak może noc wyglądać to co dzień łudzę się, że to może dziś będzie TA noc, noc przespana, albo chociaż z jedną pobudką, w skrócie: Mateusz zrywa się, płacze, siada, wstaje, za dużo kręci, nie może znaleźć sobie miejsca i kiedyś opowiedziałam o problemie koleżance która ma mężczyznę radiostete. kazali zrobić plan pokoju, narysować co gdzie w pokoju jest. zrobił ekspertyzę - szok! mamy ciek wodny, który idzie centralnie przez pół pokoju i praktycznie zachacza o nasze łóżko i łóżeczko małego!! kiedyś ciotka opowiadała mi, że mamy ciek pod domem, ale jakoś nigdy w to nie wierzyłam. no i ten radiasteta napisał, że powinno się spać wzdłuż linii magnetycznych ziemi, głową na północ, a przede wszystkim nie na cieku wodnym!! wynik dostałam przed paroma minutami, jestem podekscytowana. złapiemy się tego. a w związku z tym jutro przemeblowanie. no w końcu w coś trzeba wierzyć.
środa, 1 lutego 2012
mała Madzia
w internecie i w telewizji od 9 dni huczy o porwaniu małej Madzi. bardzo współczuje rodzicom dziewczynki. na temat tego porwania jest wiele pytań bez odpowiedzi, kto to zrobił? psychol. kto? zdesperowana matka która utraciła swoje dziecko? kto? nie wiadomo, to jest najgorsze, że nie ma śladu, nie ma tropu, nie ma dziecka. zabił by mnie widok pustego łóżeczka w domu, jak można żyć ze świadomością, że moje dziecko jest gdzieś? no właśnie GDZIEŚ, a nie przy mnie. zabił by mnie rytm naszego dnia, chyba automatycznie grzałabym mleko, czy szykowała na spacer. zabił by mnie widok pustego wózka. nie wiem jednak jak bym się zachowywała na ich miejscu. pewnie tak samo. ale wiem jedno nigdy nie chciałabym być na ich miejscu. współczuje i wierzę, że mała się odnajdzie cała i zdrowa.
dopisek:
a ja naiwnie myślałam, że mama nie może dopuścić się takiego czynu, wstrząsające i nieprawdopodobne - tyle.
dopisek:
a ja naiwnie myślałam, że mama nie może dopuścić się takiego czynu, wstrząsające i nieprawdopodobne - tyle.