Strony

piątek, 29 kwietnia 2011

choroby

Mały ma już 2 tygodnie, co dzień jest inny, co dzień jak patrze na niego to widzę jak się zmienia :) wczoraj mieliśmy wizytę patronażową i wszystko jest ok. mój synuś jest przegrzeczny! je, śpi troszkę sobie poogląda nas i dalej śpi i się przebieramy i tak na około :) przy cycku ostatnio chce spędzać coraz więcej czasu, w nocy budzi mi się max 3 razy. jestem zmęczona - nie ukrywam. na dodatek mamy w domu szpital: w wielką sobotę ja dostałam 40 stopniowej gorączki oczywiście od zastoju pokarmu, powiem Wam szczerze, że nie wiedziałam, że pierś nalezy opróżniać po karmieniu, byłam w szpitalu, dostałam paracetamol i kazano mi przystawiać małego do piersi. w poniedziałek mój mąż zachorował...wziął 2 tyg urlopu żeby mi pomagać, być z nami, cieszyć się każdym dniem z małym, a tymczasem jest w innym pokoju, całkiem odizolowany, chodzi w masce bo ma grypę jelitową - odwodnił się i jest właśnie na kroplówce w przychodni...
jakoś to będzie.
idziemy na spacerek.

piątek, 22 kwietnia 2011

SZPITAL

pisałam kiedyś, że bardzo boję się pobytu w szpitalu, ale nie było źle. w mojej miejscowości jest jeden także nie miałam możliwości wyboru, w miastach obok szpitale nie cieszą się dobrymi opiniami. także do rzeczy: w czwartek dali mi Małego może na 3 godzinki, ja odpoczywałam, byłam przemęczona, ale adrenalina nie pozwalała mi zasnąć, przynieśli mi go nad ranem, uczyliśmy się karmienia (o tym w osobnej notce) i od tamtej pory był ze mną. piątek: rano zawsze przychodziły pielęgniarki i kąpały dzieciaczki, miałam jedną dziewczynę na sali, ale niestety jej Mała dostała żółtaczkę i zostałam na sali sama z Matim, w nocy mieliśmy trochę problemów z karmieniem, ale na każdą prośbę pielęgniarka czy położna była, zawsze doradziły i podpowiadały co i jak, sobota: to samo, kąpiel, obchód, badanie, nauki karmienia, i dali mi na salę kobietę po cesarce - normalnie masakra, kobieta nie miała siły się ruszyć, wstać z łóżka, podawałam jej dziecko, ja myślałam, że ze mną źle, ale jej to naprawdę współczułam. niedziela: mały spada na wadze, bałam się, że nas nie wypuszczą, ale wypuścili :))))))
opieka szpitalna jest ważna dla kobiety która urodziła szczególnie tej, która ma swojego pierwszego potomka, wszystkie pielęgniarki i położne powinny mieć serce do tego co robią, jest to praca, która co dzień wymaga od nich czegoś innego, bo każdy pacjent jest inny.
ogólnie rzecz ujmując jestem zadowolona z opieki szpitalnej i całego pobytu, mimo że dni mijały powoli, odwiedziny tylko 2 godziny dziennie to patrzyliśmy na siebie z synusiem, a z mężem wygadaliśmy darmowe minuty :))))

wtorek, 19 kwietnia 2011

poród

jest tyle rzeczy o których chciałabym napisać, że nawet nie wiem od czego zacząć, ale dziś może poród.
w czwartek od 6 rano skurcze, pojechaliśmy po 9 do szpitala, izba przyjęć, skurcze coraz częstsze, babeczka wypisywała mnóstwo papierów, zebrała dane, badania i wszystko co potrzebne. no i na porodówkę, tam trafiłam na położna, która się mną do końca zajęła, życze każdemu takiej położnej: kompetentna, pomocna, wspierająca, wszystko mi mówiła, opowiadała, ciągle ze mną była, w silnych skurczach podpowiadała co robić, bo ja z braku sił i chyba emocji nie umiałam oddychać żeby dotleniać małego. sama nie spodziewałam się takiego bólu naprawdę szczerze myślałam, że będzie trochę inaczej, a i tak pocieszali mnie bo nie miałam bóli krzyżowych - które są ponoć nie do zniesienia. człowiek sam nie wie co mówi w chwili kiedy skurcz osiąga swój zenit, wydaje z siebie dźwięki, które nie chce żeby wychodziły ale to było silniejsze. od godziny położna mówiła już już już już już i już, aż w końcu było upragnione już, Mały na zewnątrz i ból minął migiem. leżąc tam dziękowałam Bogu, że mój mąż nie chciał porodu rodzinnego, że ja go do tego nie namawiałam, po tym co się tam przechodzi nie chciałabym aby to widział, to była dobra decyzja, że rodziłam sama. mąż będąc na zewnątrz to zaraz go wpuścili widział od razu jak małego jeszcze trzymają nade mną, ja płacze, później już mu go dali, płakaliśmy oboje bo Nasze szczęście, Nasz owoc już był z NAMI :))) teraz jesteśmy szczęśliwi w 3. mamy siebie, naszą małą rodzinkę.
kocham tych moich chłopaków.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

14 kwietnia 2011 o godzinie 15;35 przyszedł na świat nowy człowiek,
nasz syn :))))))))))))))
55 cm szczęścia
3530 żywej wagi
:))))

jesteśmy w domu
ps. więcej jutro, lub później.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

czekamy

no i ciągle czekamy. w nocy COŚ się działo, ale przeszło także do szpitala nie jechałam. to czekanie dobija mnie, ale najbardziej dobijają mnie sms'y i telefony i pytanie 'czy już?' mama mówi, że jakaś nadwrażliwa jestem, ale nie, no bez przesady, wiem, że każdy się interesuje i myśli 'czy ta Kaśka urodziła już, czy nie?'
naprawdę chciałabym, bardzo, ale żadne domowe sposoby na przyśpieszenie nie działają. mam ochotę odciąć się, wyłączyć telefon i nadal muszę czekać.
ciągle się obawiam, że nie rozpoznam TYCH skurczów porodowych
, tyle się naczytałam, że raczej powinnam ech...Mate się rusza, baraszkuje, a ja mu mówię 'płyń w dół' :)
9 miesięcy, te 40 tygodni wręcz jak błyskawica przeszły przez Nasze życie, ale te ostatnie dni i ta świadomość, że może to jutro jest masakryczna
!

piątek, 8 kwietnia 2011

no Kochane, po wczorajszej wizycie to ja już jestem całkiem spokojna:))) Synek jest ułożony normalnie, główką w dół, tak mi z prawej strony ładuje swoimi nóżkami i pupkę wystawia ech łobuziak :))) mam bacznie obserwować jego ruchy i swoje ciało. no i oczywiście czekać! :)) mam nadzieję, że nie znajdę się w tej grupie kobiet co będą rodzić po terminie...
aby do 12 kwietnia
:))

wtorek, 5 kwietnia 2011

już kwiecień, czekam. piękna wiosna nadeszła, z dnia na dzień już coraz cieplej i przyjemniej. jako, że moje samopoczucie dobre to w niedziele byłam na uczelni. pierwszy termin miałam na wczoraj, ale nic, Młody się nie pcha. byłam dziś u położnej (lekarka odwołała dzisiejsze wizyty), i ona powiedziała, że dziecko ułożyło się wzdłuż :( i prawdopodobnie czeka mnie ceserka... eh myślę, że nie tak miało być, do dnia dzisiejszego nie bałam się porodu, dziś boję się już panicznie nie chodzi o cesarkę -nawet takiego scenariusza nie brałam pod uwagę, a tu chodzi o to, że będą kazali mi urodzić naturalnie mimo ułożenia małego, że jeśli się nie odwróci to ... nawet nie chcę myśleć. ćwiczę oddychanie przeponą i ciągle bije się z myślami. w czwartek wszystko będzie wiadomo....