jak wspominałam w ostatnim poście o wizycie u znajomych, to dziś właśnie ta wizyta się odbyła. powiem tyle jestem załamana. mój syn zachowuje się jak dziki. ja wiem, że to może być moja wina, bo ja z nim siedzę w domu, mały zna domowników, i osoby które co dzień się przewijają. sytuacja pierwsza: mały spał, w tym czasie zjawiła się teściowa. syn sie obudził, poszłam po niego, ubrałam i poszłam do pokoju w którym była teściowa, a Mateusz jak zaczął się drzeć!!!!!!!!!! aż masakra, wystraszył się - fakt jest taki teściowa nas odwiedza rzadko to raz, a dwa no my też nie chodzimy tyle ile ona by chciała bo mąż pracuje na zmiany a zresztą mamy też swoje życie i zajęcia.
sytuacja druga: z dzisiaj, więc poszliśmy trzymałam Misia na rękach, znajomi tylko się odezwali, a Mateusz się tak wtulał, tak chował, że już wiedziałam, że coś będzie nie tak, no ale rozebraliśmy się z kurtek, z początku Mateusz był nieufny, ale po chwili już się bawił, tamten mały ma pół roku, ale to taki dzidziuś, leży w leżaczku i zaczął tak piszczeć, że mój Mateusz uciekał gdzie pieprz rośnie. i tak co go uspokoiłam tak tamten zaczął piszczeć, to mój znowu aby jak najdalej pokoju w którym siedzieliśmy. i tak parę razy!
bardzo mi przykro, bo Matt w domu to żywe srebro, no wiadomo bo u siebie i wszystkich zna. ale żeby bać się piszczenia innego dziecka, nie wiem czemu on ma taką traumę. teraz mało mam jest na dworze ze swoimi dziećmi eh my zabieramy syna np za zakupy czy do galerii czy do tesco póki nikt się nie odezwie to jest dobrze. ja mam nadzieje, że on z tego wyrośnie. wnioski są takie: trzeba wychodzić częściej do ludzi i zapraszać do siebie. jak narazie to się załamałam.
Masz racje z tym wnioskiem. Mam podobny przypadek u siebie w domu. Nasza Kinga od malego byla w centrum uwagi, ale wiadomo, pierwsze dziecko w rodzinie. Ale nie o to chodzi... praktycznie co tydzien mielismy gosci, albo jakiejs urodziny przypadaly, w marcu chodzimy az na 5 urodzin, zawsze jest mnostwo ludzi, fakt faktem czesciej widzimy sie z rodzina, ale znajomych tez czesto zapraszamy, a i my do znajomych w wiekszosci co maja male dzieci jeździmy. I przyzwyczaila sie i sie nie boi obcych, jak widzi kogos pierwszy raz od dawna, to na poczatku jest niesmiala co nie chce isc do tej osoby, potem juz sie przyzwyczaja. Ale za to moja bratanica, Nikola.. Oni caly czas siedza w domu, do znajomych nie jezdza, jedynie co gdzies jada to do mamy mojej bratowej i tylko kursuja miedzy domem a tesciowa. Efekt? Kiedys jeszcze jak byly jakies urodziny i zebrala sie cala rodzina, to mala byla tak nieufna, bala sie isc nawet do cioci czy wujka, teraz juz jest troszke lepiej, jest starsza od Twojego Mateuszka o miesiac. Ale do znajomych nie jezdza, mala nie widzi dzieci praktycznie, bo w rodzinie jest tylko Kinga i pozniej ze strony bratowej kilkuletnie juz dziewczynki. Nie przyswaja sobie corki do otoczenia innych dzieci i ludzi, a to tez jest źle, wedlug mnie. Ciagle tylko z nia siedzi w domu a mala jest potem taaka, ze nie chce do nikogo isc. Sprobucie wlasnie teraz, jak idzie wiosna, zapraszac znajomych ,sami jezdzic, zaczac chodzic na plac zabaw, gdziekolwiek gdzie jest wiecej dzieci, na pewno sie utożsami i bedzie lepiej;) wydaje mi sie, ze wszystko, przede wszystkim charakter i osobowosc ksztalcuje sie od pierwszych miesiecy zycia.
OdpowiedzUsuńWiesz moze powinnam Matiemu tlumaczyc, jak byla tesciowa po drzemce to wiadomo ze sie wystraszyl. Trzeba bylo powiedziec ze "baba" przyszla go zobaczyc i wogole zeby sie mniej bal...
OdpowiedzUsuń