piątek, 10 kwietnia 2015

dzieciaki w sklepie

jutro organizuję przyjęcie urodzinowe Mateuszkowi dla rodziny - babć i dziadków i chrzestnych :) ok  13 osób, więc wczoraj wybraliśmy się na zakupy spożywcze do hipermarketów oddalonych od nas 15km, nie braliśmy Mata bo po pierwsze ładna pogoda, to niech w końcu na dworze pobiega, po drugie 15 km to kilkanaście minut - minut na zaśnięcie w aucie a tego nikt nie chce po 17 godzinie, bo co będzie robić w nocy etc.
 
zacznę od tego, że jak Mateusz z nami jedzie to zasiada w takim dużym sklepie w koszyku wózka i jedzie grzecznie, nie marudzi, nie wyje, nie wymusza, ładuje rzeczy do koszyke te co mu podaje, pyta co nam trzeba itp.jedynie w galerii handolwej ma nerwy i nie ma ochoty chodzić po sklepach, a jak mu coś kupuję to i tak nie mierzę - ewentualnie czapkę czy kurtkę, wtedy fakt coś tam jęczy, ale tylko jak ma słabszy dzień.  
a wczoraj ja na około w tym sklepie słyszałam wycie, jęczenie, płacz, skowyt, tupanie etc. masakra tak z boku popatrzeć jak zachowują się inne dzieci na zakupach, wloką się za rodzicami i jęczą, a mamuśka idzie na przód z zakupami pod pachami , bo po co koszyk? nie zainteresuje dziecka niczym, a jeszcze do niego zawarczy....któreś tam bardzo coś chciało, prawieże kładało się na podłodę, inne siedziało w wózku - spacerówce i smoczek mu spadł a mamuśka grzebała dalej w koszu z jakimiś rzeczami nie zauważając potrzeby dziecka, idą z tymi dziećmi, a tak jakby im dzieci przeszkadzały.
 
naprawdę wiem i wierzę, że są sytuacje w których rodzić musi iść na zakupy, a nie ma z kim zostawić dziecka, ale jak już ma to dziecko - a tak się zachowuje jakby go nie było.
 
Mateusz wie i umie zachować się sklepie. jedynie kiedy mnie denerwuje to to jak chce wykładać zakupy na taśme nieważne czy szklane, cieżkie chce wykładać i koniec eh...

3 komentarze:

  1. Nie rozumiem takiego zachowania... Poniewaz nie mamy tu rodziny, a lubimy robic zakupy razem, wiec nieuchronnie ciagniemy ze soba dzieciaki. Staramy sie jednak jakos ich tym wypadem zainteresowac, prosimy zeby pomogly, cos podaly, wybraly. Na koniec tez wyladowuja zakupy na tasme i pomagaja pakowac. I od jakiegos czasu sa bardzo grzeczni. W sensie, ze nie marudza, bo zadne nie chce siedziec w wozku i czasem wpadnie im do glowy urzadzenie sobie biegu z przeszkodami miedzy ludzmi... ;)
    Ale jeszcze kilka miesiecy temu zakupy to byl koszmar. O ile Bi nigdy nie sprawiala w sklepie klopotow, o tyle Nik niezle dal nam popalic. Upieral sie, ze on bedzie prowadzil koszyk. Tyle, ze jechal gdzie chcial, wpadal na ludzi, ale na proby pokierowania go, zanosil sie od wrzasku, albo rzucal na ziemie wyjac i kopiac. No wstyd jak cholera... Na szczescie pomalutku sam z tego wyrosl. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobny obrazek widziałam wczoraj kiedy chciałam kupić sobie buty. W sklepie mama z babcią i dwójka chłopców - znudzonych na amen. Kobiety przymierzają kolejne buty a chłopaki z nudów zaczęły rzucać do siebie buty z półki krzycząc przy tym wniebogłosy. Dodam, że wszyscy w koło to widzieli oprócz opiekunek :/

    OdpowiedzUsuń
  3. dzieci nie wytrzymają długich zakupów, ale krótkie mogą być frajdą

    OdpowiedzUsuń