do Mateusza od rana wczoraj przychodził Mikołaj! normalnie dziecko mi oszalało. tyle prezentów - nowych zabawek, ciuchów, słodyczy - w jeden dzień. syn wiadomo jest za mały żeby rozumieć idee Mikołaja. każdy w rodzinie chciał być Świętym, także dzień zaliczamy do udanych. planowaliśmy żeby mąż przebrał się za Mikołaja, ale później stwierdziliśmy, że smyk będzie się bał...a po co mu to, niech dorośnie ;)) na Mikołajki przynajmniej atmosfera była, bo śnieg pruszył cały dzień :) jest pięknie biało i cholernie ślisko do pracy jechałam 40km/h - ja to się panicznie boję zaśnieżonych dróg.
no i Smyk jest chory, no przeziębiony, no ma katar, ale cholerny! nie cieknie, tylko zalega gdzieś tam głęboko, a po każdej wieczornej kąpieli dziecko mi się dusi :( nie jadę z nim do lekarza bo nie gorączkuje, ale w niedzielę będzie już tydzień i jak nie przejdzie, to w pon. wyruszymy do lekarki. pneumolan stosujemy, krople i inhalację - w ogóle muszę pochwalić syna bo: daje sobie fridą wyciągać z nosa, daje sobie zakropić, bierze syropki pięknie...normalnie metamorfoza. trochę mniej je, ale to chyba przez te gile, które mu spływają eh...
a ja w pracy jestem, tylko ciiicho:) od stycznia będę miała umowę - hurraa! :)
aaa jeszcze chciałam pochwalić syna bo pierwsze zdanie powiedział składające się z trzech słów:
"tata nie am" :)))) nadal TATA jest na 1wszym miejscu.
my z mężem nie robiliśmy sobie prezentów na Mikołajki. ale od innego Mikołaja dostałam książkę "Język Dwulatka" Tracy Hogg. czytam. pochłaniam.
pa
Mikołajki to fajny czas na bycie razem :) Prezenty nie są w końcu najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńpiekny prezent Ci ten Mikołaj zrobil ;D
OdpowiedzUsuń