piątek, 30 października 2015

mały 'top model'

ostatnio mój syn mnie zaskakuje. 
ma 4,5 lat, a już mi mówi w co nie chce się ubrać. doznałam szoku gdy założyłam mu bluzę z łapkami myszki miki,a on odpowiedział, że ją ściąga bo brzydka. 
w h&m były fajne bluzy - takie cienkie, nie t-shirt, a jednak grubsze - akurat do pkola bo ani się nie zgrzeje ani nie będzie mu zimno, jedną wzięłam szarą w małe zielone robaczki - pomyślałam, że fajny print na bluzie będzie mu się podobać - ubrałam, a on 'ściągam, bo dzieci nie będą się ze mną bawić, bo będą się bały robaków' tak że wiecie, bluza leży w szafie, a druga granatowa z jednym jakimś żuczkiem, to też nie bo właśnie żuczek...bluzy czy sweterki wg niego muszą być gładkie, bez wzorów, a t-shirty z czymś są ok, spodnie to dresy bo najwygodniejsze, ale jak ja to mówię, od święta jeansy czy typu chino da sobie założyć.
zakupy robię sama, nie mierząc synowi, bo znam rozmiarówkę, a dziecku coś weź w sklepie przymierz.... najczęściej są to też zakupy online, a później sąsiedzi mi paczki przynoszą :)) 
chyba czas to zmienić i pokazywać synowi przed zakupem towar :) heh

:))

piątek, 16 października 2015

rodzyneczka

człowiek to głupia istota jednak. psychika człowieka płata figle. człowiek głupio się nastawi, a później rozczaruje....masakra. nie zdawałam sobie z tego sprawy. ubzdurałam sobie, że teraz to będzie córka i koniec, mąż mówił 'czuję, że to córka' sobie tak wmawialiśmy. ciało dawało mi znaki, że to na pewno nie chłopak, bo czuję się zupełnie inaczej, a ja sercem całym pragnęłam tej córki tej dziewczynki, że jak się dowiedziałam, że będzie syn to płakałam....wiem, wstyd. nie zrozumcie mnie źle. nie chcę wyjść na wyrodną matkę. nie umiem tego opisać, to jest ścisk w sercu, gula w gardle i łzy jak grochy, bo psychika działa. no i te komentarze 'teraz musi być dziewczynka', 'ojj nie udało się', 'oby była dziewczynka' itp. oczywiście, że przed zapłodnieniem czytałam o zaplanowaniu płci, mąż się śmiał w głos, ale ja w to wierzyłam. nie udało się. ale kochać będę syna całym sercem. cieszę się, że jest zdrowy i śliczny - usg 4d jest mega :)) już zapomniałam jakie to przyjemne czuć ruchy własnego dziecka :)) będę rodzyneczkiem w rodzince :))) chłopaki moje się cieszę, a najbardziej Mateusz, że będzie miał braciszka. 
Filip a może Kubuś, negocjacje trwają hihi 
a może w naszym wypadku do trzech razy sztuka.

czwartek, 15 października 2015

wtorek, 13 października 2015

reakcja na rodzeństwo.

wraz z pojawiającym się brzuchem i moim większym bezpieczeństwem postanowiliśmy powiedzieć Mateuszowi, że będzie miał rodzeństwo.
tak po prostu wzięliśmy go na kolana i zaczęliśmy tłumaczyć, że mam w brzuchu dzidziusia, że rośnie i nie może mama już nosić, podnosić itp. cieszył się i nie mógł uwierzyć, popatrzył na mój brzuch i mówi 'nie jesteś gruba to gdzie on jest?' heh dziecka wyobraźnia, oczywiście pytania 'jak dzidziusia wyciągną' :))
na parę dni tak jakby zapomniał, nie zwracał uwagi. ale ma też przebłyski typu, że gada do brzucha 'no dzień dobry, pora wstawać', 'nie śpij już', lubi też przykładać ucho, jeszcze nie czuje kopniaków, ale zawsze mówi, że dwa razy go kopnęło dziecko hihi
a w p-kolu był temat o rodzinie i wiadomość poszła w eter :)) wszyscy gratulowali! brzuch rzeczywiście już coraz większy i widoczny, dziecko pływa - już zapomniałam jakie to przyjemne :))) tak że moje chłopaki i mąż i syn cieszą się i głaskają brzuchol :)))
w domu w związku z pojawienie się nowego członka rodziny narazie nie ma żadnych rewolucji tak jak z Matim, że zakupy robiłam dużo wcześniej, więc myślę, że jeszcze inaczej będzie jak zaczniemy kompletować wyprawkę, kupować najważniejsze rzeczy a przede wszystkim jak stanie łóżeczko.... :)))
będzie się działo!

sobota, 10 października 2015

o zmianach

jestem. żyję. wiele się dzieje.
po 1 zmieniłam stanowisko pracy. z intendenta wróciłam do sekretariatu oczywiście na gorszych warunkach, ale to nie jest ważne, a to że w ogóle pracuję. intendenta nie czułam od początku. byłam z tym stanowiskiem, sama, nowa, przyszłam do pracy do pustego biurka dosłownie, sama się zaopatrzyłam w art. biurowe - wiem chore, ale niestety tak było, nikt mnie nie wdrażał, sama dochodziłam do wszystkiego, aż przyszedł wrzesień, zapisy, wszystko trzeba było robić na raz. nie dałam rady. nie umiałam wszystkiego od razu. ale przede wszystkim nie miałam osoby do pomocy. księgową mogłabym podać spokojnie o mobbing...do inspekcji pracy i w ogóle. przeszłam piekło. sama zagryzłabym zęby i pokazał jej, że naprawdę potrafię, ale ona mnie skreśliła od samego początku. mi brakowało doby. siedziałam po pracy wiele, jeszcze w nocy w domu, mąż się denerwował. zdecydowałam, że rezygnuję. poszłam do dyrektora. powiedziałam, że rezygnuję, odchodzę. zaproponował, że mogę wrócić na sekretariat i tak się zgodziłam. jako intendent ogarnęłam, magazyn, magazynówki, karty, dzienniki żywieniowe, zamówienia, dostawców, i wpłaty, brakowało mi czasu na rozliczenie żywności, co nie podobało się pani księgowej. a jak się później okazało zatrudnili na to stanowisko jej koleżankę!! to był szok. już karty się poskładały w jedną całość. ale dobrze jest jak jest. doszłam do siebie.

po 2 ciąża :))) ruchy czuję, brzuszek rośnie, 15 października usg :))) to już 22 tydzień. czas leci. Mateuszkowi powiedzieliśmy o dziecku, ale jakoś nie dowierza hehe 'przecież nie jestem gruba' 'jak go wyjmą' nie rozumie, że nie mogę go dźwigać, ciągle mu tłumaczę o zagrożeniach.

po 3 przedszkole. no chodzi Mati 3 rok do p-kola i płacze...ja nie mam siły, jak w domu jest ok to przed salą się zaprze i zaczyna płakać. w domu czasem cyrk. mówiłam pani, obserwowała go w pkolu wszystko ok. niby się uspokaja jak tylko znikam za drzwiami. więc to chyba jakiś jego bunt, czy siła wymuszenia płaczem zostania w domu, sama nie wiem. nie choruje tfu tfu ;)

to tyle ze zmian.
:)