piątek, 22 lutego 2013

szczególna data....

wczoraj Syn obudził się rozpalony jak ogień...bez żadnych innych objawów, cały dzień był pod moją obserwacją, nie miał apetytu, sam był bardzo spokojny ale i nerwowy, wieczorkiem zajrzałam mu do paszczy i ku mojemu zdziwieniu ujrzałam wszystkie ząbki !!!! na dodatek jedna piątka była świeżutka :) więc myślę, że tak apetyt a raczej jego brak i poranna gorączka i dość nieznośna noc to efekt ostatniej przebijającej się piąteczki :)))
także mamy 22 miesiące i wszystkie mleczaki :)))
no i może nasze wszystkie problemy ze snem się w końcu skończą?

patrząc na tytuł postu...dlaczego dzisiejsza data jest szczególna...
...bo właśnie dziś jest 5 rocznica śmierci mojego najbliższego kuzyna. dokładnie 5 lat temu też był piątek. ciężki dziś dzień. mój kuzyn gdy zginął miał 25 lat. miał pracę. dziewczynę, z którą to właśnie jechał tego felernego dnia na koncert do Pragi. daleko nie zajechali, bo rozbili się ok. 20km od domu. prawdopodobnie nadmierna prędkość. choć świadkowie twierdzą, że awaria samochodu, bo widać było, że T. nie może nic z autem  zrobić. uderzyli w jedyne drzewo, które tam stało. śmierć na miejscu. dziewczyna cała, zdrowa, a przede wszystkim żyje.

mój kontakt z kuzynem był normalny, za dzieciaka jeździła do jego rodzinnego domu (mieszkali na wiosce) zawsze się mną i jego młodszym bratem zajmował, chodziliśmy na truskawki, graliśmy w piłkę, a najlepiej szło nam granie w eurobiznes. czasami i też się pobiliśmy - jak to dzieci. mam pełno zdjęć. pełno wspomnień. 5 lat temu w ten dzień byłam w pracy - pracowałam wtedy w restauracji. dacie wiarę - nikt mnie o Jego śmierci nie poinformował, nic nie wiedziałam...ani rodzice, ani dziadkowie, ani wtedy narzeczony, do dziś tłumaczą, że jak ja bym wtedy pracowała? że po co? człowiek chyba nie wie co mówi w szoku. powiedziała mi babcia u której wtedy spałam. o godzinie po 24. masakrycznie się wtedy czułam.

wiecie, jak idę do cioci, a tam jest dużo zdjęć T. w ramkach - no praktycznie w każdym pokoju, i tak popatrzę, to później w nocy mi się zawsze przyśni...ale raz żywy i normalnie z nim rozmawiam, a innym razem widzę go w trumnie, widzę pogrzeb i budzę się z ciarkami na plecach. była to śmierć nagła, niespodziewana, straszny ból dla nas, ale największy dla Jego rodziców bo stracić dziecko to największa kara. w ogóle na śmierć nie można się przygotować, nikt nie chce tracić swoich najbliższych, a w szczególności dzieci. nie taka kolej rzeczy. ale widocznie tak miało być. taki element naszego życia.


dziś msza za Jego duszę.dzień refleksji.

2 komentarze:

  1. To szybko wszystkie ząbki wyszły, gratulacje:) Mój ma 23 miesiące i właśnie idą dwie piątki.
    A co do szczególnej daty, to przykro mi bardzo:(

    OdpowiedzUsuń