wtorek, 19 listopada 2013

o kwiatkach


ja ich nie lubię.
kwiatów jak się domyślacie ;) 
jak mieszkaliśmy u rodziców to miałam jednego kwiata i jakby moja siostra jego nie podlała to by usechł na amen. ja po prostu nie pamiętam o podlewaniu kwiatów. w ogóle u mnie kwiaty nie rosną. jak to się mówi nie mam ręki do kwiatów. 
teraz jak u siebie mieszkamy to babcia mi jednego przytargała, nawet go nie przesadziłam i zaczął dostawać czarnych plam to go wywiozłam tam skąd przyjechał i babcia postawiła go na 'nogi' i jest już u nas.
później dostałam od cioci kwiatka, tego już przesadziłam, podlewam, i nawet nowe pączki i liście wypuszcza.

dostałam również storczyk, oczywiście całe kwiaty opadły, badylowi się uschło, jak nic mówię idzie na marne, ale coś tam poczytałam w necie, obcięłam co trzeba i tak stała doniczka i nic i nic. mimo podlewania tak z raz na tydzień małą ilością wody. aż kilka dni temu zaglądam do niego bo myślałam, że czas się go pozbyć tylko straszy w tym oknie - a tu widzę nowe DWA pędy :D 
ten widok mnie tak ucieszył, że w planach mam zakup nowego storczyka, zapisywania w kalendarzu podlewania kwiatów i chyba zacznę o nie prawdziwie dbać :))))

bardzo lubię natomiast kwiaty cięte - tulipany i żonkile na stole w ładnym wazoniku to jest coś :)) lub mały bukiecik różyczek z lidla :)))

nie znam nawet nazw kwiatów z doniczek eh ale jedno wam powiem, kiedyś mieliśmy kota i kwiata difembafie (zapamiętam do końca życia) bo on puszcza takie soki i przez liście pieron na podłogę skapuje i biedny kot się nalizał takich kropli co okazało się być trujące i mu nerki siadły - było wtedy to moje pierwsze zwierzątko jakie rodzice pozwolili mieć w domu, niestety nie udało się go uratować, jeździłam do weta nawet na kroplówki, ale niestety zdechł...przez kwiata właśnie.
no i jeszcze taka anegdotka, moja prababcia już Świętej Pamięci, ale jak przyjeżdżała do nas i zachwalała kwiaty mojej mamy to później mama modliła się aby one rosły bo babcia tak je 'oczarowywała' i nikt w rodzinie nie chciał aby babcia wspominała coś na temat kwiatów w domu, ale Ona i tak zawsze miała na ich temat najwięcej do powiedzenia, a kwiaty po jej wizycie ot tak przestały rosnąć.

ale ja postanawiam, że się będę starać aby choć te trzy kwiatki które w domu posiadam sobie spokojnie z nami żyły :)))
takiego mam z jednym kwiatem tym czerwonym, ale już drugi puszcza widać :)))) - właśnie tego babcia odratowała

i takiego mam :)))  



ta difembafia nieszczęsna. tylko my mieliśmy taka wielką do sufitu. chyba nie muszę mówić, że po incydencie z kotem kwiata też już  nie było.

zdjęcia oraz kwiaty przedstawione na nich nie są moje, ani mojego autorstwa. zaporzyczone i znalezione w necie.

3 komentarze:

  1. Bo do kwiatków to trzeba mieć rękę i z nimi rozmawiać nic na siłę.
    Bratowa mojego męża to nawet kaktusa ususzyła..... ma talent kobieta:)Ja lubię kwiatki mam ich sporo w domu i mi rosną jednego mam nawet pod sufit zanim się urodził Przemek miałam też sporo kaktusów no ale trzeba było je usunąć niestety:( A co do uroków kwiatkowych to znam to i potwierdzam że działa jeśli ktoś ma to coś w oczach to nie ma zmiłuj :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha padłam z tym kaktusem:) Biedny kot... Z tego co wiem to sporo kwiatów jest trujących. Dlatego nie pozwalam dziewczynom dotykać liści : )

      Usuń
  2. Też nigdy nie miałam ręki do kwiatów, potrafiłam kaktusa zasuszyć ;) ale od kiedy mieszkam u siebie to staram się dbać o kwity, podlewać je regularnie i teraz ładnie mi rosną. Trzeba nabrać wprawy.

    OdpowiedzUsuń