mam syna niejadka. to od dawna wiadomo, chociaż może nie niejadka a raczej chłopca który je tylko to co zna, niestety nie chce próbować nowych rzeczy .... dlatego jego menu jest ubogie i dlatego też nie je w p-kolu.
to jest też jeden z powodów dla których Matiś jest w p-kolu do 11:30 bo umarłby z głodu tam NIC nie rusza. na początku jak dzieci jadły chodził po sali czy siedział na dywanie, dziś już siedzi z nimi przy stoliku, Pani pomału go wdraża w p-kole i obyczaje tam stosowane. rano w domu daję mu kaszę mannę na mleku gotowaną, wieczorem i rano, muszę mu dać bo chociaż to go trzyma. a on się domaga - jak to mówi Mati - mlika.
ale zaszły zmiany, parę dni przed ostatnią chorobą, no i od tej środy Mateusz zaczął jeść w p-kolu. zupy przede wszystkim. je wszystkie nawet całe a nie zgniecione ziemniaki, bo w domu jak mu dawałam ziemniaka całego to prawie go reanimowałam bo się wielce dusił a tam gryzie. no i w końcu mogę gotować jedną zupę dla naszej 3 a nie pomidorową i coś dla nas ;P
dziś był rogalik z nadzieniem ponoć zjadł całego. a na śniadanie zupa mleczna z makaronem. spróbował!! Pani opowiadała mi, że mu rosło w buzi a jak podeszła do niego to Mati powiedział "pani Beato rzygać" no i nie zjadł. widocznie mu nie zasmakowało, ale chęci miał.
można powiedzieć, że w końcu się przekonał do posiłków :)))
czyli tak jak ze wszystkim, po prostu trzeba dorosnąć!!