padł nam laptop...szok. tydzień jak bez ręki...
w tym samym czasie ja padłam na grypę. szok. tak mnie wzięło, że 3 dni leżałam plackiem...musiałam iść na l4, dziś wróciłam już do pracy.
Mateuszek na wpół zdrowy, siedzi w domu bo kicha jak szalony, na szczęście mąż ma 2 zmiany także do południa siedzą sobie:)
ostatnio pani z p-kola zasugerowała mi, żeby Mateuszek poszedł do logopedy. zastanawiam się nad tym. Mateusz powie wszystko. ja go rozumiem 100% wiadomo jestem z nim i już jestem osłuchana, dziadkowie mają lekki problem ze zrozumieniem. a Pani stwierdziła żeby ktoś go zobaczył... ja myślałam, że dzieci mówią z roku na rok coraz lepiej, Mati ma dopiero 4 latka - to nie jest mowa ekstra wyraźna, ale nie jest też tragiczna. w p-kolu mają raz w tygodniu logopedię przez 30 minut ale w grupie zajęcia nie indywidualne...tak się nad tym głowię, czy warto iść do takiego specjalisty?