jako, że jutro muszę pędzić do pracy, a później coś trzeba naszykować nie będę miała okazji coś naskrobać. a teraz moje chore dziecko śpi, mąż ogląda tv, a ja zaglądam tu.
jaki był Nasz 2012 rok? dobry, nawet bardzo bo kupiliśmy mieszkanie, nasza inwestycja, nasze gniazdko. to najważniejsze.
jaki będzie 2013? tego nie wie nikt co nam przyniesie każdy dzień. na pewno wprowadzimy się do Naszego mieszkania i w końcu będziemy sami w trójkę:)
sobie, Wam, Nam życzę:
zdrowia, zdrowia, zdrowia, zdrowia, zdrowia, zdrowia, zdrowia, zdrowia - doceńmy je.
no i mam oczywiście postanowienia hihi:)
- zrzucić kilka kilo - już zaczęłam, zeszło 2kg :) ale przenoszę na następny rok.
- już w styczniu lecę do fryzjera, muszę coś zmienić. dawno nie byłam...taką mam potrzebę.
- posłać syna do przedszkola (no dopiero w październiku) ale muszę nauczyć go do tego czasu trochę rzeczy.
- nadal pracować, starać się, mieć głowę pomysłów.
no. to tyle. pewnie jeszcze by się coś znalazło, na początek wystarczy.
my Sylwestra spędzamy w domu w gronie rodzinnym. bo wszyscy chorzy.
Udanego skoku do 2013 roku :) aby był lepszy od poprzedniego.
niedziela, 30 grudnia 2012
sobota, 29 grudnia 2012
chorobowo i (mniej) szpitalnie część: 3 - ostatnia
dlaczego wyszliśmy na własne żądanie?
ponieważ dziewczynka, która leżała z nami na sali zachorowała na krtań, strasznie kaszlała i ją dusiło do tego katar i na obchodzie dostała antybiotyk. a że nasz Mati zdrowy, a tam nie patrzą, tylko limit na biegunkę 4 dni ma się być i już.
w wigilię synek hasał jak zwykle:) bawił się. cieszył z prezentów. już apetyt mu wrócił. aż do nocy, gdzieś ok. 1 zaczął nam się dusić :( ale szybko zareagowaliśmy. rano szybko pojechaliśmy po pomoc doraźną tym razem nie do szpitala bo pewnie by nas położyli tylko do przychodzi dyzurującej, akurat był pediatra (nie nasz), Lekarka dała zastrzyki - sterydy - na rozluźnienie krtani, przez 2 dni. pierwszy i drugi dzień Świąt spędziliśmy w domu. w czwartek pojechaliśmy do naszej lekarki ta dała antybiotyk - ostateczność. ale syn ma taką gorączkę, że szok. ciągle mu się utrzymuje powyżej 37 - 38, jak ma ataki gorączki to ponad 39, najgorzej w nocy. jeszcze takiego naszego syna nie widziała, leży sobie, pod kocykiem, ogląda, albo drzemie, nie ma siły na zabawę, jedzenie eh :( biedny tak się męczy. najgorsze jest to, że ciężko zbić tą gorączkę, a jak się uda to na chwilę, aż dzwoniłam do lekarki czy to normalne. ale dziś syn dostał 4 dawkę antybiotyku i jest poprawa, kaszel inny, gorączka rzadziej. także wirusa załapał ze szpitala...a zapalenie krtani u tak małego dziecka to koszmar, czuwać aby się nie udusił.
niech już nam ten rok się skończy.
a lepiej zacznie.
piątek, 28 grudnia 2012
chorobowo i szpitalnie część: 2
...pobyt w szpitalu.
jaki by ten szpital nie był, to i tak pobyt będzie horrorem.
dziecko 20 miesięczne nie rozumie, że należy siedzieć w małej sali z 4 łóżkami, bez telewizora, o zielonych ścianach, że nie można chodzić po korytarzu bo panuje zapalenie oskrzeli i płuc, że będzie czuł się dobrze po kroplówkach, że to co ma w rączce i prawdopodobnie boli i uwiera musi być, że musi jeść suchary bo ma dietę na jelitówkę, a mi serce pęka jak krzyczał 'am, am....' i nic nie pozwolili dać.
piątek: był koszmarem. Mateusz płakał, nic nie rozumiał, mimo, że stacjonowaliśmy przy nim 24h/dobę, miał swoje zabawki i swoją poduszkę. bał się. a usłyszałam, że mój syn jet histerykiem. że panikuje, i jako On niegrzeczny. no ale nie dziwota bo pielęgniarki jak automaty robiły co musiały, ZERO podejścia do dziecka tak małego, żadna nie potrafiła zagadać, odwrócić uwagę, przyszła, zrobiła i poszłam. zapadł wieczór i na szczęście noc minęła, ale żebyśmy z mężem mogli zostać na sali w nocy we dwoje to mąż dał pielęgniarką dyżurującym kawę i czekoladki. eh
sobota: obchód dotarł do nas dopiero o 13:30 :/ jeden lekarz. dużo dzieci fakt. ale w między czasie były 3 przyjęcia innych dzieci. synek dostał kroplówkę ale tylko na noc i tylko jedną. z lekarzem porozmawiałam o wynikach, okazało się, że miał stan odwodnienia w skali do -10 to miał -3. czyli niski. słabe wyniki moczu, które musimy powtórzyć po Nowym Roku. ale prawdopodobnie spowodowane odwodnieniem. zobaczymy. Synkowi wrócił apetyt. chciał jeść normalnie, ale NIE bo DIETA. no serce mi pękło...jak na wieczór dali mu 130ml mleka!!!!! a Mati krzyczał am am...do 24 w nocy płakał....pielęgniarka przyszła ze 3 razy zobaczyć 'co on się tak drze...' (jej słowa) mówię w końcu 'bo głodny jest', z łaską przyniosła i dziecko zasnęło po minucie odkąd zjadło znowu....i przespał o dziwo 6godzin bez przerwy...
niedziela: obchód. inna Pani doktor. śmiech na sali. swoje teorie. co lekarz to co innego. Mati czuł się jak zwykle. był żywy, normalnie jadł, na śniadanie 3 kanapki z masłem dostał i wszystko zjadł!! nie gorączkował, nie robił biegunki, nie wymiotował. dlatego zdecydowaliśmy, że wychodzimy. lekarka chciała nas zostawić do poniedziałku, 'bo może byśmy zrobili usg brzuszka...' może? śmiech na sali.
wyszliśmy na własne żądanie.
radość dziecka po wejściu do domu to był najwspanialszy widok.
szpital to horror.
jaki by ten szpital nie był, to i tak pobyt będzie horrorem.
dziecko 20 miesięczne nie rozumie, że należy siedzieć w małej sali z 4 łóżkami, bez telewizora, o zielonych ścianach, że nie można chodzić po korytarzu bo panuje zapalenie oskrzeli i płuc, że będzie czuł się dobrze po kroplówkach, że to co ma w rączce i prawdopodobnie boli i uwiera musi być, że musi jeść suchary bo ma dietę na jelitówkę, a mi serce pęka jak krzyczał 'am, am....' i nic nie pozwolili dać.
piątek: był koszmarem. Mateusz płakał, nic nie rozumiał, mimo, że stacjonowaliśmy przy nim 24h/dobę, miał swoje zabawki i swoją poduszkę. bał się. a usłyszałam, że mój syn jet histerykiem. że panikuje, i jako On niegrzeczny. no ale nie dziwota bo pielęgniarki jak automaty robiły co musiały, ZERO podejścia do dziecka tak małego, żadna nie potrafiła zagadać, odwrócić uwagę, przyszła, zrobiła i poszłam. zapadł wieczór i na szczęście noc minęła, ale żebyśmy z mężem mogli zostać na sali w nocy we dwoje to mąż dał pielęgniarką dyżurującym kawę i czekoladki. eh
sobota: obchód dotarł do nas dopiero o 13:30 :/ jeden lekarz. dużo dzieci fakt. ale w między czasie były 3 przyjęcia innych dzieci. synek dostał kroplówkę ale tylko na noc i tylko jedną. z lekarzem porozmawiałam o wynikach, okazało się, że miał stan odwodnienia w skali do -10 to miał -3. czyli niski. słabe wyniki moczu, które musimy powtórzyć po Nowym Roku. ale prawdopodobnie spowodowane odwodnieniem. zobaczymy. Synkowi wrócił apetyt. chciał jeść normalnie, ale NIE bo DIETA. no serce mi pękło...jak na wieczór dali mu 130ml mleka!!!!! a Mati krzyczał am am...do 24 w nocy płakał....pielęgniarka przyszła ze 3 razy zobaczyć 'co on się tak drze...' (jej słowa) mówię w końcu 'bo głodny jest', z łaską przyniosła i dziecko zasnęło po minucie odkąd zjadło znowu....i przespał o dziwo 6godzin bez przerwy...
niedziela: obchód. inna Pani doktor. śmiech na sali. swoje teorie. co lekarz to co innego. Mati czuł się jak zwykle. był żywy, normalnie jadł, na śniadanie 3 kanapki z masłem dostał i wszystko zjadł!! nie gorączkował, nie robił biegunki, nie wymiotował. dlatego zdecydowaliśmy, że wychodzimy. lekarka chciała nas zostawić do poniedziałku, 'bo może byśmy zrobili usg brzuszka...' może? śmiech na sali.
wyszliśmy na własne żądanie.
radość dziecka po wejściu do domu to był najwspanialszy widok.
szpital to horror.
czwartek, 27 grudnia 2012
chorobowo i szpitalnie część: 1
tydzień przed Świętami Mateusz na zmianę miał wymioty z biegunką. ale bez gorączki, pił i jadł normalnie, aż w piątek 21 grudnia przestał sikać tzn. sikał, ale znacznie mniej, więc pojechaliśmy do lekarki aby go osłuchała i ewentualnie powiedziała co mu podać w takim stanie. a lekarka do Nas, że syn jest odwodniony i natychmiast do szpitala skierowanie na nawodnienie....ja przerażona, mąż rozmawia z lekarką, Mati popłakuje.Lekarka mówiła, że może wypisać jakiś specyfik ale musiałby wypić ze 3 szklanki w ten dzień, co było niemożliwe. stan Syna nie wskazywał na to żeby był odwodniony, jest żywiołem nawet odwodniony. Lekarka mówiła też, że lepiej teraz iść na te 3 dni do szpitala, niż później w Święta...
no to długo nie myśląc, ale wykonując telefony czy aby na pewno iść do szpitala, pojechaliśmy na izbę przyjęć...a tam:
człowiek by umierał, a baba i tak MUSI wypisać stos papierów i ankiet w których są głupie pytania o wiek i zawód rodziców, o poród, o to co je itp. które naprawde można by było wypełnić później i oddać. następnie czekanie na Panią doktor, i jej wywiad...badanie. Mati poszedł do szpitala ze skierowaniem na biegunkę a raczej odwodnienie organizmu, dlatego też powinien dostać szpitalnie ciuchy, no ale takich na Naszego syna nie było, tylko jakieś podarte lub za małe, także poleciałam kupić piżamkę i był w swojej. później do zabiegowego na wenflon...mąż poszedł - dla mnie to było za wiele! ale szybko poszło. Mati nie zna szpitala, był pierwszy raz (mam nadzieje, że ostatni) bał się to oczywiste, był przerażony, dlatego płakał, i się wyrywał, na dodatek miał coś w rączce co być może go bolało - choć mi nie powie. no i zasnęło moje dziecko z bezsilności, ale dwie kroplówki zleciały.....
cdn.
poniedziałek, 24 grudnia 2012
WESOŁYCH ŚWIĄT
WESOŁYCH ŚWIĄT,
SPOJONYCH,
CIEPŁYCH,
MIŁYCH,
RADOSNYCH,
Z CHOINKA I PREZENTAMI,
MIŁYMI WSPOMNIENIAMI.
ABY ZDRÓWKO DOPISAŁO,
I SPEŁNIŁY SIĘ MARZENIA.
PS. my wróciliśmy ze szpitala. ale o tym jak dojdę do siebie. niby tylko odwodnienia, ale pobyt, szpital, kroplówki, wenflony i różne badania doprowadziły do tego, że nie wiem czy ja w ogóle żyję.
poniedziałek, 17 grudnia 2012
klaps
byliśmy ostatnio u znajomych, którzy mają syna 16sto miesięcznego. i w pewnym momencie Jej słowa mnie wbiły w ziemię.
'nie wyobrażam sobie wychowywać dziecka bez klapsa' ...
milczę.
ona ciągnie dalej. 'bo wiesz on takie sceny mi robi i kładzie mi się na podłogę, płacze...'
milczę dalej. mąż mnie obserwuje.
'no i jak dam mu klapsa to jest dla niego impuls, wiesz? normalnie momentalnie jest cicho'
no milczę dalej.
'bo nie wyobrażam sobie, żeby mu tłumaczyć, bo bym na każdym kroku musiała go strofować...'
milczę. mąż dalej obserwuje.
bo co mam jej niby powiedzieć? że dziecka się nie bije. że nie tak się wychowuje. przecież to jej / ich dziecko. ich syn. ich pierwsze dziecko.
wiecie co uważam, że ten kto podnosi rękę na swoje dziecko nie ma cierpliwości.
czy nie lepiej jest wyjść z pokoju i policzyć do 10? mi się wydaje, że lepiej.
no ale ona dalej ciągnie 'on wszystko rozumie', 'ale nieee przecież nie zrozumie, dostanie klapsa i ma IMPULS...'
nie odezwałam się słowem. nasza rozmowa, a raczej monolog trwał krótko, powiedziała co chciała, a ja wysłuchałam...
ale własnym uszom nie wierzyłam.
'nie wyobrażam sobie wychowywać dziecka bez klapsa' ...
milczę.
ona ciągnie dalej. 'bo wiesz on takie sceny mi robi i kładzie mi się na podłogę, płacze...'
milczę dalej. mąż mnie obserwuje.
'no i jak dam mu klapsa to jest dla niego impuls, wiesz? normalnie momentalnie jest cicho'
no milczę dalej.
'bo nie wyobrażam sobie, żeby mu tłumaczyć, bo bym na każdym kroku musiała go strofować...'
milczę. mąż dalej obserwuje.
bo co mam jej niby powiedzieć? że dziecka się nie bije. że nie tak się wychowuje. przecież to jej / ich dziecko. ich syn. ich pierwsze dziecko.
wiecie co uważam, że ten kto podnosi rękę na swoje dziecko nie ma cierpliwości.
czy nie lepiej jest wyjść z pokoju i policzyć do 10? mi się wydaje, że lepiej.
no ale ona dalej ciągnie 'on wszystko rozumie', 'ale nieee przecież nie zrozumie, dostanie klapsa i ma IMPULS...'
nie odezwałam się słowem. nasza rozmowa, a raczej monolog trwał krótko, powiedziała co chciała, a ja wysłuchałam...
ale własnym uszom nie wierzyłam.
środa, 12 grudnia 2012
przed świątecznie i prezentowo
no nie da się ukryć, że do Świąt zostało 12 dni !! także chyba już czas na zakup prezentów. u Nas w rodzinie robimy losowano osób dla których robimy upominki, bo jakby tak człowiek chciał każdemu kupić to wypłaty by brakowało, także ja wylosowałam swoją ukochaną babcię, mąż ciocię, dla dzieci robimy wszyscy - a jest ich 3 :) ze strony męża wylosowałam teściową (ha!) a mąż szwagra. także nie mamy zgryzoty co tu komu kupić. allegro zarabia, a klawiatura aż czerwona z gorąca hihi większość prezentów już mam - zakupy bez wychodzenia z domu uwielbiam! ale w poniedziałek jadę na zakupy na żywo, że tak to ujmę :) i już będziemy mieli wszystko.
no i mamy zimę pełną parą:
ślady po sankach:) pełno śniegu. |
jazdaaaaa! :) |
słyszałam, że na Święta mają być białe.
jupi.
:)
piątek, 7 grudnia 2012
Mikołajki i nie tylko ;)
do Mateusza od rana wczoraj przychodził Mikołaj! normalnie dziecko mi oszalało. tyle prezentów - nowych zabawek, ciuchów, słodyczy - w jeden dzień. syn wiadomo jest za mały żeby rozumieć idee Mikołaja. każdy w rodzinie chciał być Świętym, także dzień zaliczamy do udanych. planowaliśmy żeby mąż przebrał się za Mikołaja, ale później stwierdziliśmy, że smyk będzie się bał...a po co mu to, niech dorośnie ;)) na Mikołajki przynajmniej atmosfera była, bo śnieg pruszył cały dzień :) jest pięknie biało i cholernie ślisko do pracy jechałam 40km/h - ja to się panicznie boję zaśnieżonych dróg.
no i Smyk jest chory, no przeziębiony, no ma katar, ale cholerny! nie cieknie, tylko zalega gdzieś tam głęboko, a po każdej wieczornej kąpieli dziecko mi się dusi :( nie jadę z nim do lekarza bo nie gorączkuje, ale w niedzielę będzie już tydzień i jak nie przejdzie, to w pon. wyruszymy do lekarki. pneumolan stosujemy, krople i inhalację - w ogóle muszę pochwalić syna bo: daje sobie fridą wyciągać z nosa, daje sobie zakropić, bierze syropki pięknie...normalnie metamorfoza. trochę mniej je, ale to chyba przez te gile, które mu spływają eh...
a ja w pracy jestem, tylko ciiicho:) od stycznia będę miała umowę - hurraa! :)
aaa jeszcze chciałam pochwalić syna bo pierwsze zdanie powiedział składające się z trzech słów:
"tata nie am" :)))) nadal TATA jest na 1wszym miejscu.
my z mężem nie robiliśmy sobie prezentów na Mikołajki. ale od innego Mikołaja dostałam książkę "Język Dwulatka" Tracy Hogg. czytam. pochłaniam.
pa
niedziela, 2 grudnia 2012
grudzień
hoł! hoł! hoł!
jakby to powiedział mój Mały Synek:) gdziekolwiek widzi Mikołaja to wykrzykuje głośno właśnie hoł,hoł,hoł :)) kupiłam mu książeczkę, w której właśnie po naciśnięciu guziczka brzmi HOŁ :))
już mamy grudzień. lubię ten miesiąc najbardziej zaraz po wiośnie i lecie:) z racji tego, że są Święta, a ja Święta Bożego Narodzenia bardzo lubię. choinka. bombki. prezenty. uśmiechy na twarzy bliskich. być może śnieg. atmosfera. kolędy. i w grudniu mi się udziela, tak jak zresztą widać na blogu.
Mati obudził się rano z zawalonym nosem :( w nocy już wiedziałam, że będzie chory i masz babo placek. biedny. dusi się. zalega mu w gardle. ratuje go jak mogę, nie gorączkuje, dlatego wizytę u lekarza sobie odpuścimy. a mieliśmy jechać do znajomych, którzy mają pół roku starszą córeczkę. zrobiłam jej drobny prezent dlatego pojedziemy sami. rodzice zaproponowali, że zostaną z Młodym, także na herbatkę się wyrwiemy.
ciepło pozdrawiamy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)